Powrót do strony głównej
****************
Zarys historii Kopalni
Profile geologiczne wysadu solnego "Wapno"
Mapy wyrobisk górniczych
Katastrofa górnicza
Wapno po
katastrofie
Współczesne Wapno
Książka o Kopalni
Makieta Kopalni
Soli
Kopalnia dziś...
Łukęcin dziś...
|
Kopalnia Soli im. Tadeusza Kościuszki w Wapnie, przez
lata największy zakład przemysłowy Pałuk, jedyny zakład
górniczy regionu, przeszedł do historii.
Dziś czas zaciera ślady po największym w latach 1950
– 1965 producencie soli kamiennej w Polsce, bezpowrotnie
zniszczonym przez żywioł wodny w sierpniu 1977 r. Wtedy
to wielu wapieńskich górników opuściło górnicze pałuckie
Eldorado na zawsze.
Przez dziesięciolecia życie
Wapna i jego mieszkańców było podporządkowane Kopalni. Wszystko
w rytmie zegarka: szychta,
wycie kopalnianej syreny, wiercenie, strzały, załadunek,
wywóz urobku na powierzchnię, przeróbka na odpowiednie granulaty,
załadunek na wagony, transport w świat.
O życiu Wapna i Kopalni każdego
dnia przypominały nieustannie kręcące się koła wież wyciągowych
i dźwięki kopalnianej syreny.
Jeden dzień w roku był w Wapnie dniem wolnym od pracy. Był
to dzień patronki górników – św. Barbary przypadający 4
grudnia. Wtedy to kopalniana orkiestra dęta, strojna w piękne
galowe mundury i pióropusze, dawała na ulicach Wapna prawdziwy
kunszt muzyczno-marszowy. Tego dnia do Wapna zjeżdżały czołówki
oficjeli rządowych, I sekretarze PZPR, ministrowie, przedstawiciele
Związków Zawodowych, delegacje z bratnich kopalń soli z
kraju i zagranicy. Nie brakowało też czołówki ówczesnej
polskiej estrady. Słychać było słowa i dźwięki górniczego
hymnu „Górniczy stan, hej niech
nam żyje!” Były liczne ordery, odznaczenia i dyplomy dla
przodujących pracowników Kopalni. Oczywiście był też obowiązkowy
deputat w postaci ćwiartki wódki dla
każdego pracownika, bułki, kiełbasa. Była też tradycyjna
górnicza zabawa do białego rana.
A już 5 grudnia Kopalnia ożywała.
„A JEŚLI PRZYJDZIE CZAS PODZIEMNE ŻEGNAĆ
GÓRY
I DZWONKA DŹWIĘK JUŻ OSTATNI RAZ ODEZWIE
SIĘ PONURY”
Te słowa towarzyszyły górnikom
każdego dnia szychty, każdemu zjazdowi
aż do pamiętnej nocy z 4 na 5 sierpnia 1977 r., do
godziny 115, gdy na skutek katastrofy na zawsze
przestały się kręcić koła wież wyciągowych. Dla górników
skończył się dramat kilkuletniego ratowania podziemi Kopalni
przed zagładą. Przegrali nierówną walkę z naturą. Wtedy,
gdy Kopalni zagrażało niebezpieczeństwo na pewno zadawali
sobie pytanie: czy to możliwe, żeby tyle wysiłku miałoby
pójść na marne? Tu, gdzie ich poprzednicy
i oni sami
tworzyli zaczątki górniczej tradycji, gdzie poświęcili pół
życia, nagle wszystko miałoby się zmarnować?
Każda katastrofa każdej Kopalni
oznacza dla górnika osobistą i rodzinną tragedię. On musi
ufać jej, począwszy od codziennego zjazdu w podziemia po
wyjazd na powierzchnię. Musi wiedzieć,
że w domu czekają nań bliscy, żona, dzieci.
On podczas każdej szychty, podczas fedrunku igra
z wyższymi siłami natury, oni w domu
nań czekają. O tym wie każdy górnik.
Czy opuszczając III poziom
Kopalni w nocy z 4 na 5 sierpnia 1977 r.
ludzie podążający na powierzchnię naprawdę zdawali
sobie sprawę, że to już kres Ich Kopalni?,
że niebawem ich koledzy, znajomi, przyjaciele pogrążeni
w głębokim śnie odczują na własnej skórze skutki awarii?
Czy w tych chwilach zdawano sobie sprawę, że odtąd nikt
nie zobaczy już piękna podziemi wapieńskiej Kopalni,
które od pamiętnej sierpniowej nocy 1977 r. pozostawać
będzie jedynie w pamięci z każdym rokiem
ubywających ludzi, którzy zjeżdżali tam co dzień w trzęsącej
się „skipklatce”.
Czy kładąc się spać jeden
z długoletnich byłych pracowników Kopalni spoglądając wieczorem
na dachy garaży mógł przypuszczać, że ich już nigdy
nie zobaczy?, czy wezwany nad ranem do Kopalni przez
dyrektora I Sekretarz KG PZPR zdawał sobie sprawę, że niebawem
wielu jego znajomych, sąsiadów, przyjaciół opuści Wapno
na zawsze?, czy podążając na ranną szychtę nadgórnik przypuszczał,
że zostanie zatrzymany już na wysokości ulicy Staszica
i od kolegów dowie się, co wydarzyło
się minionej nocy, czy wezwany nad ranem z Wągrowca do Wapna
naczelnik gminy przypuszczał, że niebawem przyjdzie mu być
świadkiem przesiedleń setek mieszkańców jego gminy, czy
monter maszyn i urządzeń górniczych pod ziemią, który 19
lat swojej pracy spędził pod ziemią, który rankiem, jak
zwykle przyjechał na ranną szychtę zdawał
sobie sprawę, że aż do emerytury zostanie pracownikiem powierzchniowym?
Każdy pracownik miał w tym czasie podobne rozterki.
I tak jak przez lata, także i wtedy każdy członek
załogi, każdy członek jego rodziny pośrednio lub bezpośrednio
spoglądał na Kopalnię.
Nad Wapnem nie górują
wieże szybowe, nie kręcą się koła wież wyciągowych, jedynie
wehikuł czasu popycha swoje koła do przodu, skutecznie i
nieubłaganie wytrącając z pamięci nielicznych już żyjących
byłych wapieńskich górników wydarzenia, których byli świadkami.
A każdy z nich stanowił większy czy mniejszy trybik kopalnianej
machiny. Tu przeżywali swoje sukcesy i porażki. Tu też balansowali
na granicy życia i śmierci. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności
w historii Kopalni nie odnotowano zbyt
wielu poważniejszych wypadków.
W 1977 r. w Wapnie skończyła się pewna epoka. Pozostawało
pytanie: Jak dalej potoczy się
życie Wapna bez Kopalni?, czy w ogóle Wapno
będzie istnieć nadal i co z niego pozostanie? Jak otucha
brzmiały wtedy słowa „Wapno żyje i żyć będzie!”.
Klęska żywiołowa ogłoszona w roku katastrofy nie zniweczyła
nadziei mieszkańców na dalsze istnienie osiedla.
Rozpoczęła się nowa epoka
w życiu Wapna: osiedla z walącymi się domami, porwane tory
kolejowe, zapadające się ulice.
W nową epokę Kopalnia wkraczała
zatapiana wodą z Jeziora Czeszewskiego, okaleczona kikutami
zdemontowanych wież szybowych i urządzeń górniczych. Najwyższym
budynkiem zakładu pozostał dawny, 6-kondygnacyjny młyn solny.
W planach majątek naziemny Kopalni już w niedługim czasie
miał zostać przeprofilowany na nową, pozagórniczą działalność.
Wkrótce, w 1978 r., do pozostawionej
nazwy Kopalnia Soli dodano Zakłady Remontowe.
W późniejszym okresie nazwa zakładu brzmiała: Kopalnia
Doświadczalno-Produkcyjna i Zakłady Remontowe im. Tadeusza
Kościuszki w Wapnie. Profilów działalności zakładu było
kilka: likwidacja szkód górniczych wywołanych przez katastrofę
z 1977 r., analiza wpływu zatopienia podziemnych wyrobisk
na dalsze życie osiedla, badania dotyczące możliwości eksploatacji
gipsu na terenie „Gipsiaka”, remonty cystern do przewozu
siarki i cementu. Po 1977 r. wagony z wapieńską
solą ustąpiły miejsca wagonom-cysternom, najpierw do przewozu
płynnej siarki, później cementowym i innym. Aby uniezależnić
się od warunków atmosferycznych obok dawnego młyna solnego
wybudowano halę remontową, rozbudowano bocznicę zakładową
dostosowując ją do nowych potrzeb. Wybudowano ciąg technologiczny
do produkcji różnych gatunków gipsu sprowadzanego z zewnątrz.
W takim stanie zakład przetrwał do początku lat 90-tych.
Choć nie zatrudniano już tylu pracowników co dawniej, to
i tak był on największym zakładem przemysłowym najbliższej
okolicy. W 1990 r. po 16 latach
pracy w Wapnie odszedł na emeryturę ówczesny dyrektor naczelny,
niedługo po nim zastępca dyrektora do spraw technicznych.
W 1991 r. w wyniku transformacji
ustrojowo-gospodarczych polegających na przekształcaniu
przedsiębiorstw państwowych całość zakładu decyzją ministerialną
postawiono w stan likwidacji. Likwidatorem przedsiębiorstwa
został ówczesny dyrektor, którego głównym zadaniem było
spłacanie narastających w ciągu lat wierzytelności zakładu.
Kopalnia stopniowo przestawała dotować instytucje działające
na terenie Wapna przekazując je pod opiekę gminy. Następnym
etapem było stopniowe pozbywanie się majątku zakładu.
Z czasem likwidatora zmienił
syndyk masy upadłościowej, który rozdysponował pozostały
majątek i nieruchomości.
Kiedy w grudniu 1998 r.
Kopalnię Doświadczalno-Produkcyjną
i Zakłady Remontowe im. Tadeusza Kościuszki w Wapnie wykreślano
z rejestru przedsiębiorstw pracowało w niej jeszcze 12 pracowników.
Po całkowitym zlikwidowaniu
Kopalni jako zakładu, w jej naziemnych, przez lata nie zagospodarowanych,
nie używanych, nie ogrzewanych i
nie remontowanych budynkach zaczęła następować stopniowa
dewastacja. Części budynków grozi katastrofa budowlana.
Tak wygląda Wapno dziś. A
ludzie? Spośród wielu dawnych białych górników wielu jest
na emeryturach, na rentach, a także już na cmentarzach.
Wielu z nich opuściło Wapno na zawsze w 1977 r., inni, którzy
przetrwali na terenie zakładu aż do jego całkowitego upadku,
musieli dostosować się do twardych warunków dyktowanych
przez współczesne prawa ekonomiczne. Nie wszystkim się udało.
Przez lata miejscowa Kopalnia Soli odgrywała dużą rolę w
życiu lokalnego środowiska. Przez cały okres swego istnienia
była największym i jedynym zakładem przemysłowym Wapna i
okolicy. Dawała zatrudnienie kilkuset osobom i utrzymanie
wielu rodzinom. Znaczna część zabudowy Wapna powstała z
inicjatywy i funduszów tego przedsiębiorstwa. Z działalnością
zakładu łączyło się życie kulturalne miejscowości. Finansowała
ona i organizowała wypoczynek dla swoich pracowników
i ich rodzin. Żyjących byłych pracowników
Kopalni do dziś łączy jedno: przywiązanie do tradycji górniczej.
Dziś są to dla Nich sentymentalne powroty do wspomnień,
czasów dawno minionych, czasów młodości spędzonej w mrocznych
czeluściach zatopionej Kopalni. Z każdym rokiem ubywa niestety
nielicznych już świadków okresu przedkatastrofalnego byłych
białych górników i ich rodzin, dziś często rozproszonych
i zasymilowanych już z nowymi środowiskami.
Zadać można pytanie: czy
ktoś z pokolenia pokatastrofalnego, które zaczyna dzierżyć
prym życia w Wapnie potrafi sobie wyobrazić czym dla Wapna
i okolic była miejscowa Kopalnia?
Być może praca ta w
pewnym stopniu przybliży młodszemu pokoleniu zarys dziejów
jedynego na Pałukach zakładu górniczego, u starszego pokolenia
wyzwoli zaś chęć wspomnień.
M. Lisiecki,
"Kopalnia Wczoraj i Dziś"
|
Pamiątki po Kopalni
Tradycje górnicze
Fotogaleria
Ze zbiorów
prywatnych
WSPOMNIENIA
30-lecie
KATASTROFY
Aktualności
Księga Gości
Ciekawe strony
|