****************
Profile geologiczne wysadu solnego "Wapno"
|
HENRYK WESOŁOWSKI Pracownik Kopalni Soli w Wapnie 1950-1977 Kopalni Soli „Kłodawa” 1977 – 1983
Wywiad przeprowadził wnuk p. Henryka Wesołowskiego p. Marek Ryska w kwietniu 2007 r. Był to odzew na wiadomości zawarte na stronie internetowej poświęconej Kopalni Soli im. Tadeusza Kościuszki w Wapnie i nadesłał je do wykorzystania..
Jeśli chodzi o wodę w Kopalni to nie było to po raz pierwszy, IV poziom już też był zalany, nie pamiętam dokładnie kiedy to było bo to wiem też z opowiadań, ale na pewno przed wojną jeszcze, chodniki były bardzo mocno wymyte do tego stopnia, że woda dostawała się szybem wymywając sól, ślady po tamtych zdarzeniach były widoczne na poziomie IV do końca istnienia Kopalni. Jak pracowałem to istniały poziomy: IV, V, VI, VII, VIII, a z IX wydobywaliśmy sól, później był „szybik zgłębiony”, zamontowaliśmy maszynę wyciągową międzypoziomową i wtedy tą sól wyciągali wózkami na IX poziom, a ja tam pracowałem razem z moim kuzynem Kazimierzem Dondajewskim i nieżyjącym już Kazimierzem Czaplińskim – we trójkę opiekowaliśmy się tym „szybikiem zgłębionym”. Przy tym szybiku mieliśmy non-stop pracę, bo trzeba było robić belki w soli , prowadzenia proste itd. A jeśli chodzi o III poziom to wtedy istniały dwa chodniki wentylacyjne służące do wydobywania się m.in. gazów postrzałowych na powierzchnię. „Hydrokop” tyle soli przygotował na poziomie X, XI, XII a na XIII był przygotowany szyb do przyszłościowej eksploatacji. Wyjście z szybiku było tylko po 10 m. w prawo i w lewo – soli do dalszej eksploatacji było przygotowane na co najmniej następne 20 lat., ale „Ktoś” zadecydował o tym, żeby z Mysłowic sprowadzić maszynę o nazwie „Alpine”, która miała głowicę ok. 1,5 m. średnicy, widiowe ostrza pod różnym kątami. Maszyna była na gąsienicach, każda z nich ważyła 4 tony. Po przetransportowaniu maszyny do Wapna, rozebrano ją na powierzchni, a my nockami opuszczaliśmy części przywiązane linami pod windą i ekipa na III poziomie składała maszynę. Po złożeniu zaczęto wiercić otwór z jednej komory do drugiej tej słynnej komory w której była woda, robiła to 5 osobowa ekipa no i powiem szczerze, że mieli szczęście, że ta woda ich nie zalała, woda bardzo szybko przybierała, a maszynę „Alpine” przetransportowali szybko na IX poziom, poszerzyli z IX na X pochylnię bo była za wąska i wtedy my wysłaliśmy maszynę do góry, również „Hydrokop” zdążył wysłać do góry prawie wszystkie maszyny i narzędzia. Jak się już Kopalnia zalała, to później pracowałem jeszcze przy rozbiórce różnych elementów, pamiętam, że byłem w ekipie, która rozbierała jedną z wież. Jeśli chodzi o tę pamiętną noc to byłem wtedy na zmianie, pracowałem w szybie, a moja brygada pojechała po ludzi na III poziom, bo dzwonili, że szybko trzeba po nich przyjechać. Ekipa która była na dole (Szuman – już nie żyje, Hołyński – elektryk oraz elektryk z „Hydrokopu” – Pisarek) chcieli jeszcze zabrać butlę ze sobą – konkretnie Szuman, a ktoś z mojej brygady powiedział... „Zostawmy wszystko w cholerę i uciekajmy z życiem na górę”, a ja wraz z kolegą siedziałem w windzie frakcyjnej - to była winda towarowa do transportu części, i mieliśmy tam tak długo czekać, aż obie ekipy nie wyjadą na powierzchnię – i to był ostatni wyjazd górników z Kopalni.
|
|