Logo Kopalni
 


Dziś jest :

   

czako gornika

Odszedł na wieczną solną szychtę...

Ś.P.

Henryk Wesołowski

(1929-2008)

Solny Most

 

 

25 listopada 2008 r. otrzymałem od Marka Ryski smutną wiadomość o śmierci jednego z ostatnich Ludzi, którzy byli w podziemiach Wapieńskiej Kopalni w pamiętną noc z 4 na 5 sierpnia 1977 roku.

Trudno pogodzić się z tą informacją tym bardziej, że p. Henryka poznałem właśnie poprzez „Solny Most”.

Kiedy nasza strona internetowa znajdowała się jeszcze w powijakach, kiedy prawdę mówiąc nie wiedzieliśmy jak dalej potoczą się jej losy, odezwał się do mnie p. Marek Ryska z Janowca Wielkopolskiego, jak się później okazało – wnuk Henryka Wesołowskiego. Co więcej, Marek sam od siebie przeprowadził z p. Henrykiem wywiad, wydobył gdzieś z domowych zakamarków pamiątki z czasów katastrofy w postaci fotografii, dzięki czemu znalazły się one w napisanej przeze mnie przed rokiem książce „Kopalnia wczoraj i dziś Zarys dziejów Kopalni Soli w Wapnie (1911-1991)”.

P. Henryk w lipcu ubiegłego roku był obecny na spotkaniu autorskim z okazji wydania książki, wtedy też spotkał się ze swoimi kolegami z Kopalni, z którymi rozstał się w 1977 roku, idąc dalej fedrować sól do Kopalni w Kłodawie, skąd przeszedł na emeryturę. Zamieszkał w Damasławku, a po śmierci swej żony, u swego syna w Starężynie.

Kiedy finalizowaliśmy w dniu 5 sierpnia 2007 roku „Solny Most”, też znalazł się w gronie zasiadających na uroczystej sesji z okazji 30-lecia katastrofy, potem w nowo otwartej Izbie Pamięci Kopalni Soli w Wapnie spotkał się nie tylko z kolegami z Wapna, ale też z przybyłymi na tę okazję Wapnianami kłodawskimi.

Niedawno namawiałem Marka, aby wraz z dziadkiem wybrali się na tegoroczną Wapieńską Barbórkę. Marek zapewnił mnie, że gdy tylko stan zdrowia dziadka pozwoli, na pewno przyjadą… Nie zdążyli.

Kiedyś, poszukując wiadomości do historii Wapieńskiej Kopalni odnalazłem taki fragment artykułu:

Podziwiamy piękne zabytki - dzieła ludzkiej myśli, które przetrwały kilkaset lub nawet kilka tysięcy lat... Ale i one ulegają zniszczeniu. A może w takim razie ziemia, po której codziennie stąpamy, również potrafi zawieść – osunąć się, zatrząść, rozstąpić...

Rozmawiałem kiedyś z człowiekiem, który przeżył katastrofę kopalni soli w miejscowości Wapno. Było to w latach siedemdziesiątych XX wieku. Zalana przez wodę kopalnia zaczęła się zapadać, wciągając w gigantyczne leje na powierzchni ziemi całe domy, drzewa... Ziemia rozstępowała się dosłownie na oczach ludzi, tworząc głębokie na kilkaset metrów szczeliny - gdzieś w dole zaś słychać było huk wody, która zalewała kolejne poziomy kopalni... Za cud można uznać to, ze nikt nie zginał.

Słuchając tego opisu, można było poczuć jakby przedsmak końca świata.

Może owym człowiekiem był Pan Panie Henryku!

Uroczystości pogrzebowe odbyły się 29 listopada 2008 r. na cmentarzu  w Damasławku.

Marcin Lisiecki

(Kcynia, 2008-11-25)