Powrót do strony głównej

Katastrofa górnicza 

Komitet obchodów 30-lecia katastrofy

Program uroczystości rocznicowych 5 sierpnia 2007 r.

Logo
czako gornika

Wszystkim,

którzy doświadczyli wydarzeń z 1977 r.:

Tym,

którzy opuścili Wapno

na zawsze

oraz Tym,

którzy tu pozostali.

M. Lisiecki

 

2007 rok

30-lecie katastrofy Kopalni Soli w Wapnie

 

Gazeta Poznańska

z 27-28 sierpnia 1977 r.

 

Komentarz:

Jest to pierwszy artykuł prasowy jaki ukazał się

po wdarciu się wody

do Kopalni

Reportaż z Wapna

W Y R O K   W Y D A Ł A   N A T U R A

 

Do kopalni soli w Wapnie wdarła się wielka woda! Wszystkie kopalnie na całym świecie narażone są na działanie wody. W soli czyni ona znacznie większe spustoszenia niż w węglu. Kiedy wedrze się  na dobre, praktycznie kopalnia kończy żywot. W Wapnie od 4 sierpnia, godziny 1.15 przestały kręcić się koła wieży wyciągowej.

Co właściwie dzieje się w Wapnie? Na ten temat rozmawiamy z dyrektorem naczelnym Kopalni Soli, Marianem Wasilewskim.

Kopalnia w Wapnie powstała w roku 1911. Jeszcze wcześniej na tych terenach eksploatowano gips. Od początku istnienia kopalni były kłopoty z wodą. Już w 1936 roku przy wierceniu szybu nr 1 na głębokości 100 metrów pojawiła się taka woda, że zaniechano dalszej pracy. Dopiero w szybie nr 2 dowiercono się soli. Leży ona tutaj pod ziemią na głębokości 160 metrów jako złoże wypiętrzone w kształcie stożka z głębokości 3 - 4 tys. metrów

Aż do roku 1964 z uwagi na niekorzystne warunki wodne eksploatowany był jeden szyb.  Dopiero wówczas przy zastosowaniu metody zamrażania oddano do eksploatacji drugi szyb.

Jak eksploatowano sól w Wapnie? W kopalni soli obowiązywały rygorystyczne pod tym względem przepisy. Wybierano sól z komór 15x15 metrów pozostawiając filary 20-metrowe i ściany brzeżne grubości 50 metrów. Półki stropowe miały 200 metrów grubości. Nie zawsze tak było. I tak np. w latach międzywojennych pozostawiano między komorami cieńsze filary. To dzisiaj się zemściło.

W miarę upływu czasu schodzono coraz głębiej Eksploatowano obecnie poziom dziewiąty. W przygotowaniu był dziesiąty i jedenasty.

TRZECI POZIOM

Z nim były zawsze kłopoty. W roku 1972 w komorze 36 pojawia się wyciek solanki.                   Niegroźny 0,5-2 litrów na minutę. W dole, na niższych poziomach górnicy fedrowali sól, jedną z najlepszych w kraju. Nikt nie przypuszczał wówczas, że lata kopalni są policzone. Równy rok temu na tym samym poziomie wody zaczyna się wdzierać coraz więcej, z prędkością 5 litrów na minutę. Ale górnicy nadal nad nią panują. Akcja ratownicza podjęta zaraz przynosi częściową poprawę. W otwory wiercone z wyrobisk do strefy wypływu wody wtłacza się cement i preparaty chemiczne. Podobną akcję podejmuje się z powierzchni. Nie brakuje środków i fachowców do podejmowania zaraz każdej akcji zmierzającej do uratowania kopalni; wówczas nikt jeszcze nie myślał o jej zagładzie. Nawet ci, którzy 4 sierpnia jako ostatni wyjeżdżali z trzeciego poziomu. Nadsztygar Jerzy Nowicki powie potem: „Kiedy o 18 opuszczaliśmy trzeci poziom, ustaliliśmy między sobą zadania na następny dzień. Mieliśmy budować następne przytamki, ewakuować z niższych pokładów pozostały sprzęt…”

W czerwcu br. udało się zlikwidować przecieki. Pozornie człowiekowi wydawało się, że zapanował nad siłami przyrody. Naukowcy z WAT-u przy pomocy termotelewizji ustalają kierunki spływu wody. Okazuje się, że z górnej półki ochronnej 200 m soli pozostało praktycznie… 60 metrów! Woda wypłukała już 140 metrów. Nie trzeba nikomu tłumaczyć co to znaczy. Tu już w grę wchodzi nie tylko kopalnia,  ale bezpieczeństwo ludzi zamieszkałych nad wyrobiskami. Przepływ wody z górnych warstw jest już tak duży, że wiadomo, iż kopalni nie da się uratować.

Ale załoga walczy dalej. Trzeciego sierpnia buduje się na poziomie trzecim przytamki, które mają przeciwdziałać wdarciu wody na niższe poziomy, a przede wszystkim do szybu. Czwartego sierpnia o godzinie 1.15 woda zaczyna się przedzierać przez najwyższe przytamki. Wszyscy uświadamiają sobie, że to już koniec kopalni.

 

BEZPIECZEŃSTWO

Przez cały czas trwania akcji ratowniczej w kopalni, a także w wyniku skutków tego żywiołu na powierzchni, ludziom kierującym akcją przyświeca jeden cel – maksymalne bezpieczeństwo mieszkańców miasta. Kiedy więc czwartego sierpnia w godzinach rannych było wiadomo, że kopalnia jest nie do uratowania, a ruchy górotworu spowodowane rozmyciem przez wodę filarów ochronnych, ochronnych także półki bezpieczeństwa spowodowały powstawanie na powierzchni zapadlisk i osiadanie w wielu miejscach na wyrobiskiem gruntu – podjęto jedyną w tej sytuacji decyzję o ewakuacji ludności z zagrożonych terenów. Niektóre budynki zarysowały się. Ale na przykład takie rysy na Śląsku należą do codzienności. Tutaj jednak woda pod ziemią czyni spustoszenie, którego skutki trudno przewidzieć.

Jest w Wapnie rejon, który – jak to się mówi - „trzeszczy”. Sam byłem świadkiem, kiedy pękał drut w parkanie otaczającym dom, z którego dokonywano ewakuacji mieszkańców. Po trzech dniach sprawdziłem, że rysa ani o milimetr nie powiększyła się, ale mieszkańcom nie wolno wracać do zagrożonych domów.

Największej erozji naukowcy spodziewają się na brzegach czapy gipsowej, która przykrywa od góry całe złoże soli. Właśnie w tej czapie upatruje się całe nieszczęście kopalni. W tawernach oraz pustkach w gipsie znajdowała się woda. Ona to przeniknęła do kopalni. Szacuje się, że było tych tawern i pustek około 8 proc. to gdzieś 2-3 mln metrów sześciennych wody!

Kopalnia się topi, ale dla bezpieczeństwa ludzi, miasta, trzeba jej w tym pomóc, aby topiła się szybciej.  W tym celu zbudowana zostanie 6 km nitka rurociągu z Jeziora Czeszewskiego, z którego będzie się czerpać wodę. W normalnych warunkach taki rurociąg buduje się 6 miesięcy. W Wapnie będzie gotowy na 15 września. Tutaj liczy się każdy dzień.

LUDZIE

Są autentycznie przygnębieni. Ratowali swój zakład do ostatniej chwili. On dawał im chleb. Ale po chwilach zwątpienia przyszło działanie. Władze województwa, działając niezwykle operatywnie zapewniły tym ludziom godziwe warunki bytowe. Ewakuowane rodziny umieszczono w internatach, ośrodkach wypoczynkowych, wypoczynkowych nawet w hotelach. Postawiono przed załogą jasno sprawę: Kto chce  w każdej chwili może podjąć pracę w Kłodawie – kopalni, która ze względu na unieruchomienie Wapna  musi zintensyfikować produkcję. Część załogi trafi do Janikowskiej warzelni soli. Jest to rozwiązanie o tyle interesujące, że już dzisiaj myśli się o uruchomieniu produkcji soli o podobnej technologii w oparciu o złoża w Wapnie. Dlatego zaawansowane są prace nad uruchomieniem w Wapnie zakładów remontowych na potrzeby branży.

Ludzie rzecz jasna nie mogą mieszkać na dłużej w internatach; stąd decyzje władz o budowie w trybie pilnym, poza strefą zagrożenia w Wapnie 60 mieszkań. W Wągrowcu budynek mieszkalny, który będzie oddawany najszybciej przez budowlanych, przeznaczy się na potrzeby tych, którzy musieli opuścić swoje domostwa.

Niektórzy górnicy w Wapnie liczyli już miesiące, dni, do zasłużonej górniczej emerytury. I to zostało również docenione. Nikt ich nie będzie odrywał od rodzinnych stron. Podjęto już w tej sprawie konkretne decyzje.

W Wapnie nie ma jeszcze spokoju. Ludzie, aktywiści, członkowie ORMO, ZOS-u czuwają bez przerwy. Tutaj chodzi o ludzkie życie. Pod ziemią szaleje żywioł. Nikt nie jest w stanie przewidzieć skutków jego działania, choć można i trzeba mu przeciwdziałać, co czyni się w tym mieście dniem i nocą. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Wapna, na każdej ulicy spotykaliśmy mierniczych. Dowód, że nikt nie lekceważy ZŁEJ WODY. Na kolejne robocze posiedzenie w gmachu Urzędu Gminnego zbierał się zespół roboczy kierujący całą akcją. Ludzie są po prostu solidarni. Za dwa dni do pracy przystąpić mieli inspektorzy PZU. Przecież mieszkańcy pozostawiali często cały swój dobytek, własne domy.

 

Marek Dotka

 

WSPOMNIENIA