Powrót do strony głównej

Katastrofa górnicza 

Komitet obchodów 30-lecia katastrofy

Program uroczystości rocznicowych 5 sierpnia 2007 r.

Logo
czako gornika

Wszystkim,

którzy doświadczyli wydarzeń z 1977 r.:

Tym,

którzy opuścili Wapno

na zawsze

oraz Tym,

którzy tu pozostali.

M. Lisiecki

 

2007 rok

30-lecie katastrofy Kopalni Soli w Wapnie

 

Ziemia Nadnotecka Grudzień 1978

 Nr 12(213)

 

W   R O K   P O   K A T A S T R O F I E

 Przed rokiem w reportażu, pt. „Gdy rozstąpiła się ziemia” przedrukowanym za „Życiem Warszawy”, przedstawiliśmy tragedię, jaką była dla Wapna zagłada Kopalni Soli w wyniku ruchów tektonicznych ziemi. 21 października br. W tym samym popularnym dzienniku warszawskim ukazał się artykuł, którego fragmenty mówiące o dzisiejszej sytuacji byłego górniczego ośrodka drukujemy poniżej

Przypomnijmy najważniejsze fakty. Mniej więcej od wiosny ubiegłego roku poziom wody w Kopalni Soli im. Tadeusza Kościuszki w Wapnie gwałtownie się podnosił. Próbowano wielu metod, budowano betonowe zapory – bezskutecznie. W lecie zapadła decyzja ewakuacji podziemnych urządzeń kopalni. 5 sierpnia 1977 roku woda zaczęła zalewać chodniki. Ostatnich ośmiu ludzi wyjechało na powierzchnię. Potem nikt już nie zjechał  na dół. Kopalnia przestała istnieć.

W kilkanaście dni później tąpnęło w dzielnicy kopalnianych domków. Zapadły się tym razem tylko garaże, ale na wszelki wypadek następnego dnia ewakuowano kilkanaście rodzin. W parę dni później ziemia drgnęła znowu, teraz zaczęły pękać domy mieszkalne. W nocy i rankiem przeprowadzono następną ewakuację. Już większą.

Łącznie do listopada ewakuowano z Wapna 1500 osób, mniej więcej połowę mieszkańców. W ocalałych domach na peryferiach pozostało jeszcze trzysta – czterysta rodzin. Trzeba pamiętać, że jeśli wtedy sporządzono dokładniejsze bilanse, to tylko potrzeb, nie strat. Właściwie do dzisiaj trwa jeszcze szacunek ubytków w budownictwie i infrastrukturze. Ale już 4 listopada wiadomo było, że potrzeba pilnie około 400 mieszkań.

Kilka dni później w Pile odbyła się narada, jedna z ważniejszych dla losów ewakuowanych. Zebrał się sekretariat Komitetu Wojewódzkiego PZPR wraz z wojewodą pilskim i wicewojewodami. Jako pierwszą przyjęto zasadę, że wszyscy, którzy oczywiście chcą, mają pozostać w województwie pilskim. Region potrzebuje tych ludzi. Ta zasada pociągnęła za sobą inną decyzję, trudniejszą: zapewnienia lokali dla ewakuowanych. Nie żadnych prowizorycznych pomieszczeń zastępczych, ale mieszkań dających poczucie stabilizacji, poczucie wyrównania skutków katastrofy.

Zaraz po tej naradzie rozpoczyna się budowa czterech pawilonów mieszkalnych z Gołańczy i Wągrowcu dla kilkudziesięciu rodzin. Budynki zmontowano w parę tygodni, zainstalowano kuchnie gazowe, termy, pojawili się już pierwsi lokatorzy. Pawilony, mimo, że wyposażone i wykończone jak normalne mieszkania, władze potraktowały jako przejściowe pomieszczenia dla ewakuowanych. Potem miały być użyte na mieszkania rotacyjne.

Na początku roku rozpoczynają się pierwsze przydziały mieszkań. W tym samym czasie Komitet Wojewódzki postanawia, że mieszkańcy dostaną mieszkania tam, gdzie podjęli pracę. Owo tam – oznacza przede wszystkim Piłę i Kłodawę. W samej Pile, Złotowie i paru innych miastach na jakiś czas zawieszono przydziały. Chodziło o to, by zorientować się ostatecznie, ile mieszkań trzeba będzie zarezerwować dla wapnian. W Pile stanęło na setce mieszkań, w innych miejscowościach od kilku do kilkunastu.

W zimie można było powiedzieć, że sytuacja jest opanowana. Podstawowe decyzje, dotyczące ludzi dotkniętych katastrofą, zostały podjęte. Można teraz zacząć pracować nad normalizacją gospodarczą rejonu katastrofy. Niejasna jest sytuacja kopalni. Do czasu październikowego tąpnięcia, budynki kopalni, postawione  na słupie soli uważano powszechnie za bezpieczne. Miało się wtedy zainstalować w zachowanych budynkach zakłady naprawcze cystern dla „Siarkopolu”. Tąpnięcie, chociaż nie ruszyło budynków, podważyło pewność geologów, co do własnych przewidywań.

Słusznie zresztą, gdyż pod koniec stycznia ziemia zaczyna drżeć na nowo. Jeszcze bardziej zapada się i tak już opuszczone centrum, ale także tworzą się uskoki w południowej części miasta, w rejonie ulicy Sportowej. Centrum zamienia się w ruinę, a przecież rozważano już puszczenie tamtędy ruchu. Szczęśliwie postanowiono czekać na decyzję wyższego Urzędu Górniczego. I znowu gwałtowne poszukiwanie miejsc na ewakuację i oczekiwanie, czy ten nowy rejon zacznie się zapadać, czy nie. Poczekano z ewakuacją – ziemia się uspokoiła.

W dalszym ciągu w byłej kopalni pozostało na etatach 360 osób. Początkowo pracowali przy demontażu urządzeń. Zjednoczenie podtrzymuje swój plan ulokowania tu zakładu naprawczego cystern, jednak o terminach mówi się już ostrożniej. Wszyscy czekają na decyzję Urzędu Górniczego. Ale nie można czekać z założonymi rękoma. Dyrekcja nie istniejącej kopalni zaczęła pomału przygotowywać się do nowej specjalności. Nawiązano współpracę z Zakładem Naprawczym Taboru Kolejowego w Bydgoszczy, robotnicy z Wapna przystąpili do naprawy zderzaków i kłonic wagonowych. Oczywiście z powierzonego materiału, bez planów, dyrektyw, regularnego zaopatrzenia, na przypadkowych maszynach.

Na wiosnę wybuchła plotka, że gmina zostanie zlikwidowana. I tak była niewielka, a teraz po stracie kopalni będzie ją można rozparcelować miedzy sąsiednie. Plotkę uśmierza nowy budynek Urzędu Gminnego.  W odremontowanej starej szkole na pograniczu Wapna i Srebrnej Góry powstaje ośrodek gminnej władzy.  Przed budynkiem maszty na flagi, stoi nawet reflektor, który może urząd oświetlić. Wydawać by się mogło, że to niepotrzebny w tej sytuacji blichtr, ale ludziom tu, na miejscu, potrzebna jest każda oznaka stabilności. Przeprowadzka z pomieszczeń kątem przy kopalni nobilituje władzę administracyjną.

W połowie sierpnia, Rada Ministrów podejmuje uchwałę w sprawie „likwidacji skutków katastrofy w kopalni soli w Wapnie”. Jeden z punktów zobowiązał Komisję Planowania do przydzielenia województwu pilskiemu dodatkowych środków, umożliwiających wybudowanie 140 mieszkań, jako rekompensatę poniesionych strat spowodowanych katastrofą. W ciągu roku od październikowego tąpnięcia prawie wszyscy ewakuowani mają już nowe mieszkania.

Zgodnie z tą uchwałą rozpoczęto również wiercenia w odległym o siedem kilometrów Damasławku. Wiercenia te mają sprawdzić istniejące tam pokłady soli. Jest prawdopodobne, że cała kopalnia z Wapna zostanie przeniesiona do Damasławka. Takie rozwiązanie z jednej strony pokryłoby ubytek soli wynikły z utraty kopalni, z drugiej strony byłoby najlepszym wyjściem dla ludzi, którzy chcą na tym terenie pozostać.

Również w lecie zdecydowano którędy przebiegać będzie linia kolejowa. Kilometr dalej od poprzedniej. Powoli przystępuje się do jej budowy. Powstanie stacja kolejowa „Wapno”.

Ten symbol istnienia miasta będzie zachowany.

W dyrekcji kopalni pokazywano nam plany zagospodarowania terenu byłego osiedla. Zrujnowane domy w dawnym centrum mają być rozebrane, bądź zburzone. Tam, gdzie stało kilkanaście bloków mieszkalnych, „Bar górniczy”, poczta, przedszkole, urząd gminny – zostaną posadzone drzewa. Głęboki lej przekształci się w sadzawkę. Właściwie nie ma wyboru: tan skrawek ziemi jest zbyt niebezpieczny, aby kiedykolwiek mogli tu ponownie zamieszkać ludzie.

Na razie, dopóki wokół Wapna trwają jeszcze wiercenia i pracują ekipy geologów, za wcześnie mówić o przyszłości osady. Wyniki ekspertyzy mogą w jednej chwili przekreślić wszystkie projekty. A zresztą, gdyby nawet opinie naukowców były optymistyczne, nic już nie cofnie tego, co się stało. Wiadomo, że większość ewakuowanych nigdy nie powróci do Wapna. Może dziś jeszcze czują się przesiedleńcami ale za rok – dwa zasymilują się w nowych środowiskach znajdą przyjaciół, znajomych.

W całej gminie pozostało niewiele ponad 3 tys. osób, w Wapnie – 1400.

Urząd Wojewódzki stoi jednak na stanowisku, że gmina powinna nadal istnieć. Zbyt wiele zrobiono tu w ciągu ostatnich lat, aby katastrofa kopalni mogła wszystko przekreślić. Nie sposób lekceważyć przywiązania ludzi do tradycji i ich lokalnego patriotyzmu umocnionego jeszcze wspólnym nieszczęściem.

Jerzy Baczyński

Andrzej Walawski

 

WSPOMNIENIA