Logo Kopalni
 

 

Dziś jest :

   

Strona poświęcona nieistniejącej Kopalni Soli w Wapnie,

(1911-1977)

woj. wielkopolskie, pow. wągrowiecki 

czako gornika

 

Solny Most

Okoliczności powstania strony

Kopalnia w TVP

lata 60-te

1977 r.

2007 r.

 

 Zarys historii Kopalni

Profile geologiczne wysadu solnego "Wapno"
Mapy wyrobisk górniczych

Katastrofa górnicza

Wapno po katastrofie

Współczesne Wapno

Książka o Kopalni

Makieta Kopalni Soli

Kopalnia dziś...

Łukęcin dziś...

 

Życiorys dyrektora            Stanisława Hwałka

 (1921-2000)

 

Wspomnienia

Zbigniewa Michalaka

z Kłodawy

 

Włodzimierz Uhrynowski (1902-1983)

Pierwszy po wyzwoleniu dyrektor Kopalni

(Wspomnienia syna Andrzeja)

 

Pamięci Zygmunta Kubasika

Podziękowanie Marcina Lisieckiego  za współpracę...

List Andrzeja Sas-Uhrynowskiego

List reżysera "Bohaterów z Wapna" Jerzego Jernasa 

 

W związku z pojawiającymi się na różnych stronach internetowych i forach kopiowanymi informacjami 

z naszej strony jako właściciel strony informuję,

że  na umieszczanie fotografii

i fragmentów materiałów

pochodzących z naszej strony wymagana jest pisemna zgoda oraz podanie adresu naszej strony

i źródła ich pochodzenia 

 

Staję dziś przed nie lada wyzwaniem, tym bardziej, że wśród nas brakuje Człowieka, który znał wiele interesujących epizodów dotyczących największego zakładu przemysłowego Pałuk. Choć sam nigdy w Kopalni nie pracował, przez lata obcował z tutejszym środowiskiem górniczym. W bardzo charakterystyczny dla siebie sposób potrafił swoją wiedzę przekazywać. Jego poczucie humoru powodowało, że lubili Go wszyscy. Można było się z Nim nie zgadzać, można było myśleć inaczej, ale szanować Go wypadało.

Jego ostatnimi „dziećmi” były takie przedsięwzięcia jak tegoroczne Obchody 100-lecia rozpoczęcia Kopalni Soli w Wapnie, czy dopinanie szczegółów realizacji „Bohaterów z Wapna”, w których wystąpił już jako ciężko chory. Choć bardzo chciał, nie mógł ze względu na stan zdrowia popatrzeć na grającą orkiestrę górniczą z Kłodawy, która w dniu 28 sierpnia 2010 roku przemaszerowała przez Wapno podążając, od dawnej bramy Kopalni ku byłemu osiedlu górniczemu. Postępująca nieuleczalna choroba pozwoliła Mu jeszcze być na premierze filmu Jerzego Jernasa w dniu górniczego święta. Wtedy też wychodząc z miejscowej restauracji, w której pożegnał się ze swoimi znajomymi z Kopalni zadał mi dość wymowne pytanie: „To z którego miejsca widziałeś Kopalnię z wieżami szybowymi?”. Kiedy odpowiadając na Jego pytanie swój wzrok zwróciłem na zabudowania Kopalni, powiedział do mnie swoje charakterystyczne: Zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Cześć, Czołem!, niknąc za narożnikiem zakładu fryzjerskiego. Taki był Pan Zygmunt Kubasik, który dla mnie jest jednym Wielkim Nieobecnym dzisiejszych uroczystości.

Wiele z przedstawionych przeze mnie dziś przemyśleń jest wytworem naszych wspólnie spędzonych godzin, podczas których analizowaliśmy wiele dość kontrowersyjnych aspektów dotyczących dziejów Kopalni, ale również wielogodzinnych rozmów i korespondencji z byłymi pracownikami, z którymi poznawał mnie właśnie Pan Zygmunt. To właśnie dzięki Panu Zygmuntowi wniknąłem na nowo w środowisko byłych pracowników Kopalni. Nie dane było mi tego doświadczyć za sprawą mojego dziadka czy ojca, którzy byli długoletnimi pracownikami kopalni. Upraszczając ten wątek można jedynie rzec, że za wcześnie umarli.

Wypełniając misję nieżyjącego Pana Zygmunta postanowiłem przedstawić niektóre, nieliczne fakty z dziejów tutejszej solniczki. W tym miejscu prosiłbym o wybaczenie faktu, że w swoim wystąpieniu nie wymienię wszystkich wydarzeń czy nazwisk. Wszyscy byli pracownicy Kopalni zasługują na wielki szacunek, gdyż każdy z nich był większym lub mniejszym trybikiem kopalnianej machiny, która przez 66 lat jako zakład górniczy wysyłała w świat setki czy tysiące wagonów z najczystszą solą, a później nie poddając się żywiołowi wodnemu, który unicestwił podziemne wyrobiska kopalni, przekształciła bazę naziemną w zakład remontujący cysterny. W takim stanie zakład przetrwał do początku lat 90-tych. W 1998 roku Kopalnię Doświadczalno-Produkcyjną i Zakłady Remontowe im. Tadeusza Kościuszki w Wapnie ostatecznie wykreślono z rejestru przedsiębiorstw i od tego czasu Wapno stało się zupełnie inną miejscowością.

Historia miejscowej Kopalni Soli rozpoczęła się równo 100 lat temu. To, że kopalnia powstała było dziełem przypadku. Wobec faktu wyczerpywania się eksploatowanych tu od 1828 roku złóż gipsowych, których prekursorem stał się Florian Wilkoński, od końca lat 60 XIX w. przeprowadzono badania mające dać odpowiedź co do przyszłości gipsowni. Przy okazji tychże badań w jednym z otworów wiertniczych natrafiono na 2% solankę, później, w 1868 roku na sól kamienną. Prekursorem tychże poszukiwań był ówczesny właściciel Wapna Bolesław Moszczeński. Początkowo wszystko wskazywało na to, że złoże solne nie doczeka się szybkiej eksploatacji, tym bardziej, że wówczas nie było tu linii kolejowej, a samemu Moszczeńskiemu brakowało funduszy na budowę zakładu górniczego. Dlatego też sprzedał on swe uzyskane w trakcie prac wiertniczo-poszukiwawczych uprawnienia na eksploatację soli Niemcom. Ci poprowadzili dalsze prace rozpoznawcze nie rozpoczynając żadnych działań związanych z budową kopalni.

Kiedy w 1907 r. doszło w Inowrocławiu do zatopienia tamtejszych kopalń soli, Zakłady Sodowe w Mątwach stanęły przed widmem bankructwa. Wtedy też zwrócono się w stronę Wapna, którego złoże solne mogło zastąpić zatopione inowrocławskie.

Wówczas przeprowadzono dalsze prace wiertnicze. Jednym z odwierconych otworów nazwanych „H” sól zalegała na głębokości 1316 m. W całej historii Wapieńskiej kopalni otwór ten stał się wyjątkowym miejscem. W jego osi zaplanowano budowę jednego z szybów wydobywczych. Szyb ten okazał się najdłużej budowanym szybem w polskim górnictwie solnym. Z przerwami budowano go w latach 1911-1964, bowiem już na głębokości 100,5 m. budowniczych pokonała woda. Ostatecznie oddany do użytku w 1966 r. spełniał swoją funkcję do sierpnia 1977 r., stając się we wrześniu 1970 r. miejscem dość poważnej awarii wodnej. To właśnie tym szybem po raz ostatni w nocy z 4 na 5 VIII 1977 r. na powierzchnię wyjeżdżała między innymi brygada sztygara Chojnowskiego. Ostatecznie został zatopiony zasypany i zamknięty dwoma płytami żelbetowymi. Dziś po nim nie ma żadnego śladu. Wobec faktu pokonania przez wodę budowniczych Wapieńskiej Kopalni, zgodnie ze sztuką górniczą podjęto decyzję budowy szybu Nr II, który ukończono w 1917 r. Podczas tych prac przekonano się, że złoże jest wyjątkowo czyste, toteż postanowiono podjęć eksploatację suchą z użyciem materiału wybuchowego. Pierwszy poziom eksploatacyjny znajdował się na głębokości 406 m. i miał numer IV. Choć strop soli w Wapnie występuje na średniej głębokości wynoszącej 165 m., rozpoczęcie eksploatacji na głębokości 406 m. zabezpieczało strop kopalni przed ewentualnym wdarciem się wody z warstw wodonośnych a także z czapy gipsowej. Po wybraniu poziomu z eksploatacją schodzono niżej i tak do poziomu XIII. W tamtym okresie wapieński górnik wykonywał swą pracę siłą swoich mięśni, później do kopalni wkroczyły maszyny i urządzenia.

W okresie II Rzeczypospolitej, kopalnia w Wapnie produkowała najtańszą, najczystszą sól kamienną w Polsce. Kiedy więc nadszedł czas światowego kryzysu gospodarczego, a później, kiedy powstał Polski Monopol Solny preferujący państwowe kopalnie, na posiedzeniach sejmowych debatowano nad tym, czy nie wykupić Wapna z rąk ówczesnego właściciela Zakładów Solvay w Polsce i włączyć w sieć polskich państwowych żup solnych. Nigdy do tego jednak nie doszło. Wobec takiego obrotu sprawy rząd polski chcąc ratować państwowe saliny przed bankructwem, znacznie ograniczył zakupy soli kamiennej z Wapna. Zarządcy stanęli przed nie lada problemem zwolnień pracowników, którzy już nauczeni prawie 15 letnim stażem stanowili dobrą kadrę górniczą. Wówczas to padła propozycja, że aby od tego odstąpić, trzeba byłoby zmniejszyć ilość dni eksploatacji Kopalni do 3 w tygodniu. Z jednej strony zubożyło to górników, z drugiej zaś pozwoliło na terenie Kopalni i Wapna wykonać wiele inwestycji w postaci budowy górującego do dziś nad Wapnem młyna solnego, budynków nadszybia szybu Wapno II, ceglanego ogrodzenia zakładu. Wtedy też powstało pierwsze osiedle pracowników Kopalni, zwane „kolonią solvayowską”, budynek miejscowej szkoły, unowocześniano prace eksploatacyjne.

W okresie okupacji niemieckiej wapieńscy górnicy dali piękny przykład lokalnego patriotyzmu, z narażeniem życia ukrywając swój sztandar w jednym z podziemnych wyrobisk. Wyniesienie go przez jednego z nich, który po pokonaniu pieszo przedziałem drabinowym szybu Nr II drogi w dwie strony opłacił swój czyn chorobą i śmiercią.

Mało kto wie, że podczas okupacji Wapno było nadmiernie eksploatowane, nieinwestowane, kiedy zachodziła potrzeba załoga musiała swą szychtę kończyć nie po 8, lecz po 12 i więcej godzinach. Kilku z nich nie przeżyło. Kilku górników pochodzących stąd zakończyło swe życie w często odległych niemieckich kopalniach czy zakładach górniczych.

Nie chcąc, aby kopalnia dostała się w ręce radzieckie, Niemcy w przedziale drabinowym szybu oraz na poziomie III kopalni umieścili ładunki wybuchowe. Dowiedziawszy się o tym, interweniował w tej sprawie u samego marszałka Gieorgija Żukowa, późniejszy pierwszy po wyzwoleniu dyrektor Kopalni.

Pierwsze lata po wyzwoleniu to okres odbudowy ze zniszczeń wojennych, odbudowa spalonych warsztatów, poszukiwanie drugiego dojścia w głąb Kopalni.

Na fali październikowej odwilży w Polsce w 1956 r. w Wapnie załoga decyduje się na budowę podziemnej kaplicy błogosławionej Kingi, którą udało się wykonać własnymi siłami. Z niezwykłą pieczołowitością przystąpiono do jej wyposażenia. Wtedy też w podziemiach Kopalni goszczą biskup Lucjan Bernacki i prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński. Zresztą niemalże w tym samym czasie górnicy czynią zabiegi o naziemne miejsce kultu religijnego. Na powierzchni powstaje kaplica św. Barbary.

W tym samym okresie wapieńscy górnicy i członkowie ich rodzin, angażują się w działalność kulturalną. Wytworem tej działalności były takie przedstawienia jak: „Skok przez skórę”, „Człowiek zwany diabłem”.

A Wapno żyje swoim utartym scenariuszem. Pobudka zakładową syreną wyznaczającą czas rozpoczęcia i zakończenia kolejnej szychty, do Kopalni wkracza automatyzacja, zaś co jakiś czas na peronie miejscowego dworca kolejowego z pociągów wysiadają Ci, którym nakazano podjęcie pracy w Kopalni. Czas pokaże, że w większości pozostaną tu do 1977 r., kiedy to po zajęciu miejsca w zakładowym osinobusie wyruszą sprzed bramy Kopalni w kierunku Damasławka, by odbyć dalszą podróż do Kłodawy.

Eksploatacja kopalni odbywała się zgodnie z ówczesną sztuką górniczą. Nad wyrobiskami górniczymi znajdował się tzw. filar bezpieczeństwa wynoszący około 200 m., zaś wokół szybów też pozostawiano odpowiedni filar brzeżny, w którym nie prowadzono eksploatacji. Na mocy jednego z rozporządzeń rządowych zmniejszono grubość filara stropowego z 200 na 100 m. Wypełniając te wytyczne chcąc potanić koszty eksploatacyjne odstępując od reguły wybierania systemem góra – dół, rozpoczęto w Wapnie prace wydobywcze na poziomie III na głębokości 365 m.

Trzeba pamiętać, że powojenny okres istnienia Kopalni to okres gospodarki planowanej  z nakładanymi normami produkcyjnymi, których przekroczenie powodowało wzrost prestiżu, awans, premie, odznaczenia itp. Same przywileje. Wobec tego Kopalnia corocznie miała nakładaną normę eksploatacyjną, którą zawsze udawało się przekraczać przed czasem, o czym szumnie informują przyblakłe artykuły prasowe z tamtego okresu.

W 1964 r. udało się ukończyć budowę szybu Nr I w pobliżu młyna solnego w miejscu otworu wiertniczego „H”. W 1966 r. oddano go do użytku. W ten sposób Kopalnia w Wapnie nie musiała już występować do odpowiednich instytucji o wydawanie warunkowej zgody na eksploatację z jednym szybem, co też dotąd czyniła.

We wrześniu 1970 r. na głębokości 222,5 m. doszło do bardzo poważnej awarii wodnej. Tylko dzięki niezwykłemu zaangażowaniu członków załogi udało się ten katastrofalny wypływ wód do wyrobisk zatrzymać.

Rok 1977 był dla Wapna rokiem brzemiennym w skutki. Trwające od pięciu lat zmagania z problemem wodnym na poziomie III stały się nieskuteczne. W związku z  coraz większym wyciekiem. 3 VIII około godziny 10.40 Naczelny Dyrektor Kopalni mgr inż. Marian Wasilewski wypełniając polecenie komisji do spraw zagrożeń wodnych Zjednoczenia Kopalnictwa Surowców Chemicznych z 19 VII 1977 r. jako szef sztabu akcji ratowniczej wydaje polecenie całkowitego wstrzymania eksploatacji soli. Wszystkie możliwe sposoby zatrzymania wody zawiodły, a były to:

  • pomiary i obserwacja rejonów największych wycieków,
  • analiza składów chemicznych wyciekającej wody,
  • próby uszczelnienia otworu wiertniczego N1,
  • wtłaczanie w otwory z powierzchni mieszanek chemicznych mających na celu zatrzymanie wody,
  • odwiercanie w otwory w podziemnych wyrobiskach na poziomie III, w które wtłaczano preparaty chemiczne – SOLAKRYL,
  • budowa awaryjnego chodnika –pochylni drążonego kombajnem węglowym „Alpine”, celem dotarcia nim w rejon wycieków i odpompowania nim w sposób kontrolowany wód lub też w ten sam sposób spuszczenie wody szybem Nr II i kontrolowane zatapianie najniższych poziomów kopalni,
  • budowa przytamek betonowych zlokalizowanych w chodnikach kopalnianych, których celem było między innymi maksymalne opóźnienie przedostania się wody na niższe poziomy kopalni. Ten czas między innymi poświęcono na awaryjną ewakuację części maszyn i urządzeń, co było znacznie utrudnione ze względu na wyłączenie z ruchu szybu Nr II, który poddano remontowi,
  • przeprowadzenie w lipcu 1977 r. alarmowej ewakuacji załogi kopalni dół.

19 VII 1977 r. prof. AGH w Krakowie Józef Poborski na spotkaniu komisji do spraw zagrożeń wodnych w swej wypowiedzi nie pozostawił żadnych złudzeń co do faktu kresu istnienia Kopalni dół. Na tym samym posiedzeniu rozpatrywano już wariant podjęcia planowej likwidacji zakładu górniczego w Wapnie poprzez zatopienie podziemnych wyrobisk eksploatacyjnych wodą z czapy gipsowej i Jeziora Czeszewskiego. Być może w ten sposób próbowano w jakiś sposób uratować osiedle górnicze i linię kolejową przebiegającą przez miejscowość. Zdawano sobie sprawę z wystąpienia szkód górniczych na powierzchni.

To właśnie taki obraz wydarzeń wyłania się z analizy źródłowej archiwaliów kopalnianych. A jak te fakty odbierali członkowie załogi, ich rodziny, czy ludzie związani w bezpośredni lub pośredni sposób z kopalnią?

W świadomości tutejszej społeczności Wapno bez kopalni nie mogło istnieć, gdyż z zakładem byli związani wszyscy.

Dlatego też z niezwykłą determinacją przystąpiono do ratowania Kopalni. Z jednej strony realia i powaga sytuacji, że to już koniec, z drugiej myśl, że można i trzeba zrobić coś więcej, bo być może to przyczyni się do jej uratowania. Tym też należy tłumaczyć późniejsze dociekania, spekulacje co do celowości podejmowania działań mających na celu uratowanie kopalni. Obiektywnie trzeba stwierdzić, że Wapieńska kopalnia jako zakład oraz jej załoga nie byli przygotowani do prowadzenia akcji ratowniczo-ewakuacyjnej na tak szeroką skalę gdyż do tego roku polskie górnictwo solne nie miało do czynienia z podobną sytuacją, toteż pewne działania mogły budzić wśród ludzi mieszane uczucia.

Większe wątpliwości co do celowości pewnych działań ratowniczych podejmowanych przez sztab akcji ratowniczej pojawiły się już po 5 VIII 1977 r., kiedy to na powierzchnię wyjechali ostatni ludzie, czyli między innymi 6-osobowa brygada sztygara Chojnowskiego z „Hydrokopu”. O tej szóstce mówiło się w Wapnie przez lata, ale znów odwołując się do dokumentacji kopalnianej do tej szóstki dodać musielibyśmy jeszcze członków ekip rewizyjnych obydwu szybów, którzy również znaleźli się na dole w momencie podjęcia decyzji o wycofaniu ostatnich członków załogi z dołu.

Pozostali członkowie załogi, którzy o 22.00 rozpoczynali kolejną zmianę, zezwolenia na zjazd na dół nie otrzymali. A jeszcze na poprzedniej zmianie na dole było 58 członków załogi, zaś około godziny 18.00 jeden ze sztygarów reporterowi prasowemu mówił, że w ciągu następnych dni miano w dalszym ciągu wzmacniać przytamki by opóźnić przedarcie się przez nie wody. Około 2 godzin później doszło do samowolnego zjazdu na poziom VII remontowanym szybem Nr II ekipy Przedsiębiorstwa Budowy Szybów, po to, by po raz ostatni spojrzeć na podziemną kaplicę bł. Kingi. Wychodząc z niej zostawili włączone światło i otwarte wrota. Sprawa ta wyszła na jaw po latach.

Jak wyglądały ostatnie chwile kopalni dół? Pękające stropy, spiętrzająca się woda w rejonie przytamka chodnikowego na wysokości komory nr 24, wzrokowy pomiar poziomu spiętrzającej się wody, meldunek telefoniczny do sztabu akcji, decyzja sztabu o natychmiastowym wyjeździe na powierzchnię, chwila refleksji, podjęcie próby zabrania butli z tlenem i znamienne zdanie: Zostawmy wszystko w cholerę i uchodźmy z życiem na górę! Wtedy wybiła właśnie 1.15 5 VIII 1977 r.

Czy Wapieńska załoga zdała wówczas egzamin życiowy? Nie ulega to żadnej wątpliwości. Czy mieszkańcy Wapna zdali egzamin życiowy w tych krytycznych dla siebie chwilach? Oczywiście. Wszyscy świadkowie ówczesnych wydarzeń jednoznacznie podkreślają, że w tych, brzemiennych w skutki wydarzeniach w Wapnie nie było żadnej paniki, zaś wszyscy czuli powagę sytuacji zachowując się profesjonalnie.

Sprawą wzbudzającą wiele pytań pozostaje totalny zakaz informowania mediów o tym co się tu wydarzyło. Wydarzenia te w żaden sposób nie pasowały do wszechobecnej wówczas tzw. gierkowskiej propagandy sukcesu. Chociaż w Wapnie pojawiali się dziennikarze, reporterzy, to jednak informacje o katastrofie noszą w sobie znamiona jakby przemycanych gdzieś między wierszami. Dziś po latach można zadać proste pytanie: W jaki sposób przemilczeć fakt opuszczenia swojego dotychczasowego miejsca zamieszkania około 1400 ludzi, którzy znaleźli się w nowych środowiskach: Kłodawy, Piły, Złotowa, Trzcianki, Wągrowca, Szubina, Gołańczy? W jaki sposób wytłumaczyć fakt powstania reportażu Krajobraz po katastrofie z września 1977 r. czy niedawno opublikowanego szerszemu gronu odbiorców filmu Wapno 1978 – krajobraz po katastrofie?

W wyniku awarii wodnej i katastrofy górniczej Kopalnia w dotychczasowym stanie przestała istnieć. Część pozostałej tu załogi po przymusowej zmianie miejsc zamieszkania dojeżdżała do zakładu z bardziej odległych miejscowości. Zatrudnienie w Kopalni kształtowało się w granicach 200-250 ludzi. Wielkim sukcesem pozostałej tu kadry kierowniczej zakładu i załogi było przekształcenie kopalni w zakład remontujący cysterny, najpierw               do przewozu płynnej siarki, potem również cementowych. Na bocznicach kolejowych pojawiły się inne wagony, zaś kopalnia funkcjonowała bez obydwu wież szybowych.

A co byłoby, gdyby w Wapnie nie doszło do wydarzeń 1977 r.? Dziś często słyszy się, że gdyby nie katastrofa, Wapno byłoby zupełnie inną miejscowością, bardziej bogatą. Otóż analizy opłacalności eksploatacji złoża solnego w Wapnie sięgały roku 1986. Wtedy też miano rozpocząć planowe prace likwidacyjne. Wtedy to też z Kopalnią musiałoby się pożegnać wielu jej dotychczasowych pracowników. Zmniejszenie zatrudnienia musiałoby rozpocząć co najmniej na kilka lat przed zakończeniem eksploatacji. Przy założeniu planowych prac likwidacyjnych być może Kopalnia przekształcona zostałaby na podziemne muzeum górnictwa solnego zaś podziemne wyrobiska służyłyby za trasy turystyczne licznie odwiedzających to miejsce wycieczek szkolnych i innych. Wzdłuż ulicy Świerczewskiego stanęłoby wiele kramów z pamiątkami solnymi, Bar Górniczy służyłby za miejsce, w którym przybywający do Wapna turysta spożywałby tradycyjny pałucki posiłek, na osiedlach górniczych na charakterystycznych wapieńskich ławeczkach byli pracownicy Kopalni snuliby wspomnienia z okresu świetności Kopalni, ulicą Staszica corocznie przechodziłyby procesje Bożego Ciała, zaś niegdysiejsza ulica Obrońców Stalingradu nosiłaby zupełnie inną nazwę.

W całej historii miejscowej Kopalni, pochłonęła ona stosunkowo niewiele ofiar, co nie oznacza, że ich nie było. Szczęśliwym trafem w 1977 r. w jej podziemiach nie został nikt z członków załogi. Będąc małym chłopcem z tego okresu zapamiętałem jedną wypowiedź mojego Ojca, który na pytanie mojej mamy co by się stało gdyby na dole pozostał ktoś?, odpowiedział jej, że gdyby doszło do takiej sytuacji, a on nie zdołałby wyjechać na górę, wówczas do szybu mama miałaby wrzucić wiązankę kwiatów. Zadać w tym miejscu trzeba pytanie, czy awaria wodna i katastrofa górnicza w 1977 r. nie pochłonęła żadnych ofiar? Co prawda nie bezpośrednich, ale takie ofiary były!!! Wapno opuszczali ludzie w różnym wieku, począwszy od niemowląt po staruszków, którzy częstokroć czuli się jak przesadzone drzewa, którym odebrano sąsiadów, przyjaciół. Ilu z nich zakończyło żywot niedługi czas po 1977 r? Warto się nad tym zagadnieniem zastanowić dłużej…

Kopalnia Soli w Wapnie na zawsze odcisnęła piętno swego istnienia na miejscowości. Cała zabudowa, choć znacznie zubożona poprzez katastrofę górniczą osiedla, powstała właśnie dzięki Kopalni, częstokroć z jej funduszy. Wystarczy wspomnieć miejscową Szkołę, czy też tak bardzo dziś eksponowany przez włodarzy Stadion Sportowy.

Dzisiejsze Wapno bez Kopalni jest zupełnie inną miejscowością, która jak każda żyje swoimi problemami, radościami

Można powiedzieć, że Kopalnia to relikt minionych pokoleń.

Przejechać obok tego reliktu nie sposób nie zauważając byłych naziemnych pozostałości Kopalni. Plac przed tym kiedyś największym zakładem produkcyjnym powiatu wągrowieckiego zapełniony, ale nie rowerami, komarami, motocyklami czy samochodami jej pracowników, a interesantów, pracowników miejscowego Urzędu Gminy czy klientów pobliskiego marketu. Po wapieńskiej solnej szychcie pozostały wspomnienia, które winniśmy przekazywać najmłodszym, gdyż współczesność rodzi się z przeszłości.

Na zakończenie pragnę podziękować Wszystkim Tym, którym nie obojętna jest historia miejscowej Kopalni Soli. Niektórym z Nich miałem okazję podziękować w roku 2007, na Sesji Rady Gminy Wapno. Przez 4 lata do tego grona dołączyli inni, których zmobilizowała lektura mojej książki oraz strona internetowa i podzielili się swoimi wspomnieniami związanymi z Kopalnią. Należą do nich:

  • Pan Sławomir Ciuk ze Skarżyska Kamiennej, dzieląc się swoimi wspomnieniami z pobytu w podziemnej kaplicy bł. Kingi popołudniu 4 VIII 1977 r.,
  • Wiesław Polak ze Śląska, który w korespondencji mailowej wspominał swój pobyt w Wapnie i prace wiertnicze w 1977 r.,
  • dr Paweł Grata z Uniwersytetu Rzeszowskiego za przybliżenie mi specyfiki polskich monopoli skarbowych w XX leciu wojennym, w tym wiele nieznanych epizodów dotyczących miejscowej Kopalni z tego okresu,
  • mgr inż. Tomasz Mika z Wieliczki, który jako student Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie napisał pracę dyplomową o zagrożeniach związanych z eksploatacją złóż soli na przykładzie Wapna,
  • prof. Andrzej Sas-Uhrynowski z Warszawy, który jako syn pierwszego po wyzwoleniu dyrektora Kopalni wraz ze swą siostrą odwiedzili wapno po latach dzieląc się swoimi wspomnieniami z czasów młodości,
  •  Jerzy Jernas, który z zasłyszanych kopalnianych wspomnień zmontował film „Bohaterowie z Wapna” czym pozwolił mieszkańcom Wapna wrócić wspomnieniami do tragicznych wydarzeń 1977 r., oraz Wszystkim tym, którzy nie pozostali obojętni na zaproszenie i podzielili się wspomnieniami z tamtego okresu
  • Krzysztof Wasielewski oraz Bernard Francuziak z działającej na terenie byłej Kopalni, firmy „Gipsico” za udostępnienie na potrzeby filmu „Bohaterowie z Wapna” obiektów pokopalnianych.
  • Aleksander Danielski ze Złotnik niedaleko Poznania, który zechciał podzielić się nagranym przez siebie w 1978 r. amatorskim filmem Wapno 1978 – krajobraz po katastrofie przedstawiającym ogrom zniszczeń miejscowego osiedla. Film ten posiada  wielką wartość historyczną,
  • Nie sposób wymienić tu Wszystkich, bowiem wśród Nich są również te osoby, które zechciały przesłać fotografie, wspomnienia.

Wypada mieć nadzieję, że Pamięć o Kopalni Soli w Wapnie nie przeminie.

Marcin Lisiecki

 

Pamiątki po Kopalni
Tradycje górnicze

Fotogaleria

Ze zbiorów prywatnych

WSPOMNIENIA

30-lecie KATASTROFY

Aktualności

Księga Gości

Forum dyskusyjne

Ciekawe strony

Podsumowanie "Solnego Mostu"

Prezentacje

związane z historią Kopalni

100 lat Kopalni


Nowe działy naszej strony:

·         Przebudowa Kościoła


 

·          PPH GIPSICO

 

·          Zespół muzyczny Bayer

 

·          Wapno.info

 

·          PPHU DAWPOL

 

 

Aktualny PageRank strony marcusl.prv.pl dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO 

Wiadomości Panel redaktorski

 

 


Właściciel: Marcin Lisiecki